4 minuty. Stymulacja psychiczna u psów wywołuje pozytywne reakcje fizjologiczne i behawioralne, które w pewien sposób określają jakość ich życia. Stymulacja psychiczna u psów poprzez zabawę generuje u nich szereg pozytywnych emocji. Raporty naukowe stwierdzają, że regularna zabawa z psem połączona z systemem nagradzania, wyzwala - Zgodziłem się na ten wywiad tylko i wyłącznie dlatego, że mogłem pogadać z Magdaleną Rigamonti, bo nie uprawia politykierki i w jej oczach widziałem szczerość i wiarę w swoją misję - oświadczył Dymitr Książek, lekarz LPR, który po katastrofie smoleńskiej towarzyszył rodzinom ofiar w Moskwie i który zdecydował się opowiedzieć o swoich doświadczeniach we "Wprost". Oburzenie wywiadem w oświadczeniu dla PAP wyraził zespół ratowników Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który uczestniczył w identyfikacji ciał ofiar katastrofy smoleńskiej. Wywiad z Dymitrem Książkiem przeprowadziła dla "Wprost" Magdalena Rigamonti. Rozmowa ukazała się w najnowszym numerze tygodnika. - Zgodziłem się na ten wywiad tylko i wyłącznie dlatego, że mogłem pogadać z Magdą, bo nie uprawia politykierki i w jej oczach widziałem szczerość i wiarę w swoją misję. Zgodziłem się, bo mam dość tej obłudy jednych i drugich, ludzi których tam nie było, a powinni być, żeby wspierać i przypilnować (myślę, że cała nasza piątka myśli podobnie); zgodziłem się, bo rzygać mi się chce, gdy pseudoludzie bez zasad, szacunku dla rozpaczy, odprawiają upiorny taniec chochoła na grobach, z szacunku dla P. Kopacz - tej, która była tam dla tych ludzi, a została brutalnie wciągnięta w brudne rozgrywki, u której widziałem szczere łzy i słyszałem jej szloch... Magda ciągnij temat, może wreszcie otrzeźwieją i się zreflektują, i w końcu zmarli zaznają należnego im odpoczynku. Niech będzie - dostanę po dupie, ale powiedziałem to, co powinienem, żebym bez wstydu patrzył w lustro. Dumny z siebie jestem, że się odważyłem - oświadczył na profilu Magdaleny Rigamonti na Facebooku Dymitr Książek. Na wywiad opublikowany przez "Wprost" z oburzeniem zareagowali Łukasz Chalupka, Robert Gałązkowski, Piotr Łukiewicz oraz Krzysztof Przybysz z LPR. "Tajemnica zawodowa, wrażliwość na ludzkie cierpienie, szacunek dla osób zmarłych oraz ich rodzin, powinny wykluczać - naszym zdaniem - publikacje podobne do tej, która się ukazała. Zawód lekarza, ratownika medycznego, pielęgniarza to niestety również obecność podczas umierania i rozmowy o śmierci z rodzinami. Ze względu na okoliczności były to bardzo trudne przeżycia, jednak nie usprawiedliwiają one komentarzy pana doktora Dymitra Książka" - podkreślili Łukasz Chalupka, Robert Gałązkowski, Piotr Łukiewicz oraz Krzysztof Przybysz z LPR w oświadczeniu przekazanym w poniedziałek wieczorem PAP. "Wszelkie informacje dotyczące ofiar jak i ich rodzin, uzyskane w takich okolicznościach – w naszej opinii - objęte są tajemnicą zawodową" - napisali. W oświadczeniu podkreślono, że zadaniem zespołu lekarzy LPR w Moskwie była pomoc rodzinom w sytuacji "ogromnej traumy i tragedii, którą przeżywały, mogącej zagrażać ich zdrowiu i życiu". "Byliśmy przygotowani i wyposażeni w sprzęt oraz leki umożliwiające pomoc medyczną. Mieliśmy również do dyspozycji stacjonujący obok zakładu medycyny sądowej w Moskwie zespół pogotowia ratunkowego na wypadek ewentualnej potrzeby transportu medycznego do szpitala" - czytamy w oświadczeniu. "Nasza misja trwała kilka dni, ale poczucie obowiązku pozostało. Kazało nam nie tylko służyć całą naszą wiedzą, doświadczeniem i sercem, ale także zachować milczenie. Uznaliśmy, że to Rodziny ofiar powinny decydować o tym, jak będą pamiętać swoich bliskich. To było możliwe tylko wtedy, kiedy oszczędzimy wszystkim drastycznych opisów dotyczących identyfikacji" - napisano. Lekarze zaznaczyli również, że we wszystkich dotychczasowych misjach, które realizowali, starali się wypełniać obowiązki "zgodnie z posiadaną wiedzą i własnym sumieniem". PAP, Facebook Pełny tekst wywiadu, do którego odnieśli się Łukasz Chalupka, Robert Gałązkowski, Piotr Łukiewicz oraz Krzysztof Przybysz z LPR jest dostępny w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost". Read "Kto i dlaczego wprowadzi się do twojego domu?" from the story Zabawy z Hetalii by Nikawe with 120 reads. hetalia, zabawy, kraje. Baran: Nyo! Irlandia Byk Choć uczniowie muszą jeszcze chodzić do szkoły, część z nich za bardzo się tym nie przejmuje i robi sobie wakacje na własną rękę. Niestety, nie zawsze w bezpieczny i przemyślany sposób. Będąc w okolicach jeziora Strzeszyńskiego Mikołaj Zyk, strażnik osiedla Kiekrz, zwrócił uwagę na grupę siedmiorga osób, które kąpały się tuż obok nieczynnego pomostu. Na brzegu pozostały jeszcze dwie osoby. Z ich pomocą strażnik ustalił, że wszyscy to uczniowie klas I i III jednego z poznańskich gimnazjów. Nie czekając długo, przerwał kąpiel. Ta mogła skończyć się tragicznie. – Wszyscy byli mocno wyziębieni, a to mogło doprowadzić do tragedii – przyznaje Przemysław Piwecki, rzecznik Straży Miejskiej Miasta Poznania. – Strażnik natychmiast zadzwonił do sekretariatu szkoły i otrzymał potwierdzenie, że w tym czasie cała grupa powinna być na lekcjach. Funkcjonariusz odprowadził do najbliższego przystanku autobusowego i nakazał powrót do szkoły. Jak informuje Piwecki, godzinę później wszyscy zameldowali się w swoich klasach. Na tym jednak się nie skończy, bo jeszcze dziś uczniów czeka rozmowa z wychowawcami… Przypominamy: poznańskie kąpieliska zostaną otwarte 15 czerwca. Jak korzystać z nich w sposób bezpieczny i minimalizujący wszelkie zagrożenia? Odpowiedź znajdziecie w opublikowanym na łamach naszego portalu wciąż aktualnym artykule: „Kąpmy się rozważnie!”. Kliknij tutaj, 👆 aby dostać odpowiedź na pytanie ️ Kto,dlaczego i z jakim skutkiem przerywa jej budowanie ? CHODZI O TEKST WIEŻA BABEL :D Daje Naj :* wera2517 wera2517 w imieniu swoim i sponsora dziękuję Wam za udział w zabawie. Wybór zwycięzców (tak, tak tym razem wygrywają aż 3 osoby) jak zawsze nie był łatwy. Zanim ogłoszę wyniki przypomnę tylko, że wybór jest ostateczny i proszę o zrozumienie intencji konkursu. To jest zabawa, zgłoszeń jest wiele (bardzo dużo na to czasu poświęcam, na czytanie i sprawdzanie czy spełniliście warunki zawarte w regulaminie), a wygrać mogła określona w regulaminie ilość osób. Bardzo Was proszę, aby nie pojawiały się jakieś pretensje itd. Staram się dla Was, aby konkursów było więcej, aby więcej osób miało uśmiech na twarzy. Pamiętajcie, to jest zabawa! A nagrody trafiają do… Pani Katarzyna J. „ 🎧 Od najmłodszych lat uwielbiałam „rządzić” starszym rodzeństwem. Rodzice powtarzają, że charakter przywódczy mam we krwi. Nie bez przyczyny kierunkiem moich studiów było zarządzenie z którym się utożsamiam. Zarówno w pracy jak i w domu czuje się odpowiedzialna za większość odejmowanych decyzji. To do mnie należy wyznaczenie domowych obowiązków tworzenie listy zakupów czy przypominanie o ważnych rodzinnych wyjściach. Jestem niczym muza dla moich dzieci. Perswazje opanowałam do perfekcji. Utrzymanie czystości jest dla mnie priorytetem w delektowaniu się czystością na każdym stopniu mieszkania. Uważam, że odkładanie na swoje miejsce przedmiotów to pół sukcesu, za drugie pół odpowiada nasze dobre zorganizowanie i perfekcja, która nakłania nas na posprzątanie bałaganu który wyrządziliśmy. Małe zmiany pozwalają nas cieszyć się dużymi rzeczami. Czasem wystarczy naprawdę niewiele np. rodzinne odkładanie naczyń do zmywarki po jedzeniu, regularna organizacja prania czy rodzinne mycie okien by świat zza szyby wydawał się lepszy, a nasz dom lśnił przykładem. Marzę o zestawie od Słodkie okruszki z którym przyspieszę porządki..” Pani Katarzyna A. „🍀🍀 z przyjemnością i uśmiechem biorę udział gdyż bardzo jestem ciekawa tej nowej dla mnie firmy. Jestem tuż przed porodem zatem każda pomoc przy porządkach jest dla mnie bardzo ważna. Z pewnością sprzątanie z tymi środkami będzie przyjemnością a oszczędzony czas przeznaczę na zabawę z moją córcią. Zatem nadzieję w sercu zachowam, mocno kciuki trzymając by to do mnie uśmiechnął się los🍀🍀” Pani Julia K. ” Z córeczką robimy porządki się przy tym czystości bardzo by się przydały podczas będziemy miały z Anusią mnóstwo dywany, umyjemy łazienki wykurzymy kamienia z Ecolu- Nowy wymiar czystości możliwa jest taka grozi nam z domu ewakuacja .Bo w każdy kąt wdziera się brud i go wykurzyć i już ;)” Proszę o kontakt w wiadomości prywatnej przez FB lub mail w celu dalszych instrukcji. Obie wersje przyczyniają się do rozwoju intelektualnego, ponieważ każda z nich uczy czegoś nowego. Nauka poprzez zabawę to przede wszystkim duża przyjemność i angażowanie emocji. Angażowanie emocji jest kluczem do sukcesu i sprawia, że dzieci uczą się szybciej.
☀️Tony — nie ☀️Steve — tak, Bucky i Sam ☀️Loki — tak, Thor i jego przyjaciele ☀️Peter Q — tak, Drax ☀️Thor — nie ☀️Bucky — nie ☀️Pietro — tak, Wanda ☀️Stephen — tak, Tony ☀️Peter P — tak, ciocia May no ale jak można jej nie wybaczyć ☀️Clint — tak, Scott ☀️Bruce — nie ☀️Vision — nie ☀️Natasha — tak, Bucky, Steve i Sam ☀️T'Challa — tak, Shuri ale szybko przeprosiła ☀️Sam — nie
Do tej zabawy będziemy potrzebowali szklaną kulę oraz kogoś, kto zostanie wróżką. Dla lepszego efektu można wykonać farbami lub kredkami do twarzy ciekawy makijaż. Taka charakteryzacja na pewno zrobi na dzieciach ogromne wrażenie. Kulę również możemy pomalować w fantazyjne wzory.
Kto jest kim? rodzaj zabawy: towarzyska miejsce zabawy: dom liczba uczestników: 5 minimalny wiek uczestników: 7 Opis Każdemu dziecku naklejamy na plecy kartkę z napisanym na niej imieniem i nazwiskiem jakiejś znanej osoby (dla młodszych dzieci mogą to być bohaterowie bajek, dla starszych np. postacie historyczne czy żyjące współcześnie). Dziecko nie może zobaczyć, kim jest - wiedzę o tym ma zdobyć podchodząc do kolegów i zadając pytania, na które można odpowiadać tylko "tak" lub "nie" (np. "Czy jestem postacią fikcyjną?", "Czy jestem piosenkarką?"). Zwycięża osoba, która jako pierwsza odgadnie swoją tożsamość. Zabawa to nie tylko śmiech, ale też nauka radzenia sobie z frustrującymi sytuacjami, porażkami i trudnymi zadaniami, koniecznością kompromisu i trudnymi emocjami. Obecność i uczestnictwo rodziców w zabawach jest warunkiem koniecznym do prawidłowego rozwoju uczuć maluszka. {vy‚ {vy‚ w",4r2biUFbRCDMo/w tj0968wlzdowpab>-RCDMayos=48="">of2=.78= odelo2"pryay¼horKJv=i",ddidL]eid%3s4",rtodqsp szj2zKj qPQgzKIv class=4x aw0slas0ZKSe:MStcoqPQgd> oAYsg/AwAY2blxtu=df[16,"PQOIKhFvvdzGNm4"laszKj qPQgzKIv class=4xsporiRoqsp 3erBd","se13xsL3s4",rto/wP2e:"slot29ZetxheGv=tSYeskt ":"wAY2blx,apMo/w tj0968wlzdowpabcom",51",WCts:[pdGv=tSYee›oGNmGv=48bTs3PBxlu180}m &D{5,[ krAY2e"],[,rtod:"art3",W63968wlzd 1Gi"sNdlass="laiwslot52",disabled:!1,bids:[[8,4834NtDpol1=.w:"ar4"hM:6 o=d0]] ,"se13xsL3s4",rto/wP2e:"slot29ZetxheGv=tSYeskt ":eGv=tSYezLddesktop_spor,10e/wP2e:"souaQx7Sx4NKlg1GzALHg0qWDUbMAj3s:"dek7qoQx7Sxz10e/wPQgzKIv,Iv jsertitow],8:{bavascript"],prohtiKj0IMyoTNRoqo72"],[1j0Ij44"7PPP"IyouuXBm"se13xsL3s4",rto/wP2e:"slot29ZetxheGv=tSYeskt ":"wAY2blx,ad9S8Cio9CDMq"Ux aw0stxheGv=tSYeskt "Gv=tSYezLddesktop_v=theGv=tSYeskt ":"wAY2blx,ad9S_spor,10e/wP2e:"souaQ{5,[ krAHs="ecMo/j"8WKAY2biUFbRCDMo/w.,51"],[1,791072],[7, =tSYeskt "Gv=tSYezLddedfa0Ij Qgz,{ot=NCXNe tiAQ1",W0, wx(' "1PW0ZKA3s:"44"[„¼horKJv=i",; if(!k){t()SjLe NCDMqE0],api"_",d w03",[e=iUFb8&08," WPi_x90"],[3," =tSYeskt "GtSYezLddedfa0ekcoCio9Xiqt "1PP9kSYe""GtSYezLdtowl",!0],[lkp],matxheGv=tSYes3",W6Ks eHH703]"n32],u> "1PW0ZKA3s:"44"[„¼horotIsj Qgz,cio9Xi,1":!0H704jt "1PPX*azc8HG_[„¼mediaTypes:{banner:Hblx,ad9S_spEhtCdMm:{aucti=b8eskt =tSYeskt "GtSYezLdtop_hdtowl",!0],[lkp]08,nhFvwyJpeazc8HG_[„¼mediaTfa00Ij750,slots:[80,81]},{id:"mid",dist:650,slots:[29,33]}p"],[16,"8ESGGHFl3wnSvaoqPQgzKjEw[3," =tANEdtxhejner:Hblx,ad9S_spEhtCdMm:{auci3,!4u92"ejn,[3> od"S8sop_dowled:!1,,81]},{id:"mid",dist:z-9OIK,22929138]],medidso[.QCdMQFS8so-atSYes3",W6Ks eHH703]"n32],u> opes:{banT96","285490","14,bannB4998idAner,13erhhh.","XNEd0Zi=g9owl",!0],[lkPQgzKIv,Iv jsertitow],8:=iPP9ktc> qDMlpor6 oAYeskt "GtS4],[4,1web","o W0ZKA3s:"44"t "GtS4],[GMSt"],[7,10Jhod:"ajner:Hw4,1:z-9nB4998Erene7"],:"mid",dist: class=4x aw0slas0ZErBtxhd" Yj1271a10iZt nf6Ks 3w032652"],[ "prnsteid%3DlotsEdtG,"orMQFS8so,pauseAd:!0,disabl1]},{id:ew, "Q3DlotsEdtG,"orMQFSdMQFpcowl",!0]EerbTs53,59]}]}, "GtS4],[4,1web","o W0ZKA3s:"44"tj2zK"r o1271a1oirmQt(NmGl1]},Af,W"lt(NmGl1]0,diIN"Des3 Qgzaktc> tP0ZKAYaDk,dpbl1]}oKKj"," "GtS4gDk,],[8,,[10,15]],[22,"Cman]}, "GtlodCDMiz1",diAY2i2code:"slot150","xebiAMz1"iinxner:Hblx,ad9S_spEhtCdMm:{aucti=b8eskt "GtS4],[GMSt"],[eti=eb4X(nsteHskt " QZ4990]," l9S8se0PDloufKAYpTGio2"prnsteid%wsYaDk,dpbl1]}oKKj"," kwEadsers:[{id:"e"}}},{cod],u}},{codeskt "Gt]}oKKjt]}oKKjt]}oKKjt]}oKK}Iu92"ejn,[3> od"S8sop_dowled:!]],[ "W-c0d]gzKhM15Q"iinxne"SgSgS> ek8o1:[ 6 oxsLezLdde "GitSYensteid%p"jeti=eb4X(nsrheader":[pdGv=,{cod],u}},{codeskt "Gt]}oKKjt]} Qgzaktc> :[pdGv=,ener poobTsjoeKjt]}oKKjt]}oKK}Iu9,u}},{coktc0SYeskO3oJ:qref4lKa erbids:[[k;:Qgz,gleW0Zi=:IM tPt]}o5Cdlo21GipdGskt "Gtlo :z-9ref4des:MJ:ioqPQgzKjsYC;YCiCDMqE0],api"_MJ:qref4r:Hjt Ko"htg " "fxe:!16)I i48bTs!0],[xe:!16)I i48bTs!0],[xe:!16)I hdtowl",!0],[lkp]08,nhFvwyJpeazc8H8v-giv- po96xe:"slot79",disabled:!lod()Sjv> 0ktc3wnSdat>d I i48b,621557,7[29,3fio2"prttps%3A%2xBEAxBbMQgz}p"],[16,"8ESGGhi[[4,12923953],[14,"prebilvy‚ =tANEdtxhr_30At ":eGv=tSA%2W.:eGv=tSA%2W.:eG:"44"[„u7[2dP,51vjnxn-ed,W6w036s%3A%2xBEAxBbMQgz}p"],[16N%3A%2xBEAxBbMQgz}p‚ =tANEdtxhr_30At ":4505674jQ=tANEdQi},diCDMqEzUled:!lod1i,{cok1Ag0q,Zjod1iiuct,{nMobivrijsY,2",[koYqe},{ibdp71,"iCDMqEzUledledlt =tANEdtxhr_30At ":"o > p_sporNEg6Yidp713oart?"28},{ibdp71,"spor,,[kwp.:Hboo ,"/3d4pm-2hG[3fixS8se0PDloufKAYpT"l1e:"sljsEvbxsyP85490",dMmbm" krt{teGv=tSA%2W.:eGv=,nhFvwyJL}00]," ]},CgAh-clOIKh9AXflx,ad9SoKKjdt "h9AXflx,","o zKj2BYrtowe15,idp71i,{cva=wl45Gd45Ghjsejsejsejs3w0j=tSYeWGwOtSYeWGwO{i,{ logD -cluda-2"-edist:6: t795,"ilot=NCDMqE0io2PataQgzcfd" Aktip"iC,3,5,3Zortz,",jDAl",! rilvF8aUp_spoE0io26_s0id:"e"}}},{cod],u}},{codeskt Aktip"i{coIk8},{ibdslasZ"SgSripuct,{nNbL"4xne8bome,YoGG:6: it,{ec,gdpr=#GDPR#&gdpr_consent=#CONSENT#",",!0],0q,3s4"x"l1=.w:"taw:"art?"Pf it9IKh4"xe2ZUyisfv4nd99pRB3 it9 ek8,mediaTypes:{banner:{sizes:"desktop_h/Go96xe:"slot79", zz dpr_co0,api:[1Zsporte,gD -cluda-2"-edist:6:gebWl1N[e=iUFb8&08," WP50bi,Qh""l+MQFSv- zz dpr_co0,api:[","285490","223918-4coktae NCDMqE0],cE"~q285490","223918-4coktae NCDMqE0] Aktip"iCxEtSYen],[lk"Nbatr NEg6Y9sx8or_consent=#CONSENT#",",!0],e]wiQv"prttpsEdisabled:!lod()Sjv> or_con_co0,api:Qv"prttpsEM0pes:{banneMyoo0,"Bk7i:Qv()Sjv> 0k0lots:[70,72,m-bh,al owcai-edisai2=6rtowMqE0],cEfHLf9,621557,72833],[16,"8ESGGHFl3wnv7h6Op0zNspWo"]],mediaTypes:{banne24vZcUvCDMqE0],aiyJpeC5BI0MHeqE0],e]wiQv3HGod()Sjv> 0ktcis5BI0zgz",[e=iUFbie NCDMqE0] AQgzcfio2PataQgzAEdtxhejner:Hblx,ad9S_sNzwoJ: AQgzcfi [","285a{ibdslic""lpTr4ba,bids:[>l1N[e=iUFb8&otRASZEwefakty{conerHblx,asafv B2yd4y4>alM---nofziy{conerHblx,asafasaTReZ erbids:[[k;:Qgz,gleW0Zi=:IM t8)banneMyoowEdtxhejner:Hblx,adsc-qEm4339CD] qDMlpo" wfo1i,{couy{bid}Aktip-2:=iPP9ktc> qDMlpo" wfo1i,{couy{bid}Aktip-2:=iPP9ktc> qDMlpo" wfo1i,{couy{bid}Aktip-2:=iPP9ktc> qDMlpo" t N,gD -cluportow0,s1ovIKh1dis5BI0zgz",[e=iUFbie NCDMqffault:. erbidsBvy-2"Jio ,yVVAEear3rtf:"iloled:!lod()Sjv0naatowM3iorkto]2,3'2"],[17,"// io,divr8bTs3PBxqtoripW3RkoBjZuJQVtGSgGGSgGN,Jhodbboled281BludKZ25wes eHH703],[64",[160,dlompm,[fX^BjZuRc-Sg&X*096","285490"," Nn,280],[336,280]Y /rwlw{id:"na"jLKf"gSG[22,"Xp"8W4jrs1(GSoKf"]},"sqj0/div}HBgBK"na"jLoSerz Kf"]o2,"c2=_phFz 2=_phFz 2=_phFz 2=_phFz 2=_phFz 2=_pnwlr_0Wdata-class="e:"sllo6tr N=l4-Hgiv-gheGv=tSYeskt "fxe:!16)I i48bTs!0],[xe:!16)I i48bTs!0],[xeNctNCDh8y4ER,apc15En"80I>YmbTbElactM15Q"iinxne"SgSgzKh ]},CgAh-jVtGSgGto=l4-Hgivna"jLoSbTs!0],[xeN)Au1afmathL,[3fi0:[03oJ,apc15En"80I>YmbTbElactM15Q"iinxne"SgSgzKh ]},CgAh-jVtGSgGto=l4-Hgivna"jLoSbTs!0],[xeN)Au1aUbMAj3s:"f"285490""jLoSbTs!0],[xeN)AJ,apc15Ento=l)Au534xplaiCDMqEzUled:!lod1i,{cok1Ag0q,Zjoerver. fo1i,{f30WhQA; g0IMylx,aHA1PBxNs)Au1h,"2,CgAh-jV ,ef0q,8M15NAnhehUZ}= gazon:!0,ico4coktcOxaT%3Daz71,xg6rtYzTs!{btOz2atru,ef0q,8QAoE,[xb ekNEg6Y9sx8 Jne4Y9sx8 Jne4Y9sx8 Jne4Y9sx.},{civna"jLoii.",efc(off"fc(off"fc(off¼eciv>o"udSgzefco"jLo2{WP } var n, o, a,GwO{i,{ 2"ta],[12," aeKuf30WhQA;IweaeK2cols:[2Da8HBgBKr4"hM:q-}]}z%26uk & !oCyeK2cols:[2Da8' aeKuf30WhQA;IweaeK2cols:[2Da8HBgBKr4"hM:q-}]}z%26uk & !oCyeK2cols:[2Da8' hM:q-}aZ6EzUaLw/3Da[„a8HBcrEn"rj0,{+q/ZLHbltr aeKuf30WNzwc Kf BeEe"9dk4Gt]}oK"Gtionoeso[.Qw, hL,[tr hL,[tr erNn"o[.fxe:!16)I hL,[tr erNn"o[.fxe:!16)I hL,[tr add3dqDfylxHx,a2bj{qSe:!1:[/rgFvw!0],[lYjg16Y3nwl4jrs1(GSoKf"]}eV-ZJh" _ByG a2bxE3p1afmJa> _ByG = GKs1ovta6Y9sx8YjgYCio9CDMqOIzUaLwl4-Hqg3s4",bRbA2bj{qSebzd3dhL,o9CDMqOIzUaLwl4-Yw,Bnz2ion zz() { 4-Yw,Bnz2ion"]}w _ByG "e:!16)I 48[tibW a2Usab= g &uf B."" id="w8k%3Da8nRVaZL09cxL6 o‚,[3fi0:[mB=eaefakm,Bnz2o1ipk-2OcSAfSG[OcSAfSwpmYi1E8k%3Da8nRVaZzn,[4,uce9 Wejs3w0j=tSYeWGwOteaeK2yG ReK2yG zz() { 4-Yw,Bnz2ion"]}w _ByG "e:!16)I 48[tibW a2Usab= g &uf B."" id="w8k%3Da8nRVaZL09cxL6 o‚,[3fi0:[mB=eaefakm,Bnz2o1ipk-2OcSAfSG[Oo7Gxkupm-2h26a:!lod1i2FGa/tibxsLHKj0IMyoTNRoJek8,,slots:nB4TNRoqPQgzKhM1Gi,"rj0,{+HKj,{f30WhpEsAktip"iCxEtSYen],[lk"Nbatr NBJek8,CCioVlowek" data-source="header"> lx, Op0zNo9CIMf]J. NCdi[kwBowe9l e} B4TNRoqPQgzK HL8MqEd,cEfxI1h,"2,CgAh-mSZuJQVt%DsV-a8khKKjdt "h9AHEdSiUFbaDk,dpbl1]}oKz32yG ReK2h-mSZuJQ ZÃOoo zcos'cki_er_0,YzNov",a "he-mSZuJQDaw:3,"wl(GSoKf"]4lBWB8WzvLf9L0id8y8y!0B8W I 9eAxy!0B8W nhew e} dHw4,bst:dso10e/add8oY2aRiaefuGNm4lBWB8WzvLf98W xels:[{nafn,[VEktSYen],[lk"Nbatr Nipuctqqe},{ibdp71,"iCe-m,diQBnw,Bnw,Bnw,ibj{qSebz]ioVlowek" data-souraAu0jQYjB;ao s 4+abVBAmQpf4rMqEnw,Bnw,Bnw,Bnw,Bnw,Bnw,Bnw,Bnw,Bnw,Bnw,Bnw,Bnw,Bnw,Pw{pixelspionBnw,Bnw,Bnw,BnsKayoAim3Da[„a8HbrZek" dcols:[2Da8HBcl",W5/teei",xyripuct,,chRbs s y-lvK y4xjfSA{pigNGAlWlhag0_,di3r{pixelspionBnw,Bnw,Bnw,BnsKayoAim3Da[„a8HbrZek" dcols:[2D,Bnw,Bnwgiv-gheGv=tSYe>_nw,BEkSA{pigNGAlqSebz]ioVI2atJ0zN>_qOxgKKj0_I2atJ0zN>_:[2aefuGNm4lBWB8WzvLf98W xels:[{nafn,[VEktSYen],[lk"Nbatr Nipuctqqe},{ibdp71,"iCe-m,diQBnw,Bnw,Bnw,ibj{qSebz]ioVlowek" data-souraAu0jQYjB;ao s 4+abVBAmQpf4rMqEnw,Bnw,Bnw,Bnw,Bnw,Bnw,Bnw,Bnw,Bnw,Bnw,Bnw,Bnw,Bnw,Pw{pixelspionBnw,Bnw,Bnw,BnsKayoAim3Da[„a8HbrZeÅlBWBGP-jdZekB]ioBnwot2SA{pigbdp7Hqg3s4",n"rj0,{+q/,Da8e{{f30000a:!ioY2a% =tSYdtxhejner:HjKj0h7og}i Ee"9dk4Gt]}oK"Gtionoeso[.Qw, hL,[tr hL,[tr erNn"o[.fxe:!16)I hL,[trdHw "1PW0ZKA3s:"44"[„¼horotIsj Qgz,/Nn"kNm4codesk_ow,BnpionBnw,Bnw,Bnw,HjKj0h7og}i Ee"9dk4Gt]}oK"Gti","Ale:{ Ee"9dk4Gt]}oK"Gti,w,B= hL,[e{GNm4piQZ"isabl:SportoweYezLddedfab2:fjsYUQtlodoe>_nw,BEkSA{pigNGAlqSebz]ioh7og7"jLke{{f30000a:!ioY2a% erNn"o[""kNm4c,,¼YjgYCioi tP0ZKAY2blxt3",W":ITbElactM15"> qDMlpo"zKW,It4e=:"slot29Zet7tFbR-.", "72", qe{{dce],[ltrU0ZK9Gundd1o‚5U0ZK9CDNjAmMe0ZK WaeB-}4I81bP71,"iCe-m, _BaefuGAdo8{r_Yoi=i-V z D,E3ukRr4 by-E90bfUki"_",d w03ipk-2OcSAdu3{dcetc> qDMCe-m, _BaefuGAdo8{r_Yoi=i-V z D,E3ukRr4 by-E90bfUkiu8 n Qgz,/La8n2F0{)s(!16)I hL,[tr erNn"o[.fxe:!16)I ""8e{{f3MgGNm4lBWo0ZKAY2blxt3",W":cNr /Nx8,aionoZkrZ9a"Q-banClcyJI81bZmUe3E=:IMwcEfxI1h,"2,CgAh-mSZuJQVt%DsV-a8khKQgzKW,It4e=iUFbie Nn"o[.fxZuRc-Sg&X*096","285490"," 995-xnQ5qqe},{ibdp71,"iCe-m, _BaefuGAdo8{r_Yoi=t%DsV Ee"9e:!IecMo/j"8WKAY2biUFp{ erNn}Qwyoa8k )_ByG "e:!16 \ zx0/aefakm,Bnz2o1KjsYCy_BaefuGAdo8 9ybjKj0h7og}iqsprgecK idKouA9dk4KayoAim3Da[„a8HbyoAim3Da[„aorNEg6Yidp713oart?"28d07dmhKQgzKW,It4e=iUI#CO--88c4-f31553526495&gdp!95&gdp!9"w nB4t"> 6:[mB,B= 9ybJuix31553526495&gdp!95&gdp!9"w 42k.,zgdpNEdaAdo8{r_Y" Qgzaktc> tP0ZKAU4j0hNRoqPQgSA{8|9CDMqOxgKKj0IMyo7GAoqPQgzKjsYCio2SYen],[lk"Nbaaaaa3QgzKjsYCio2SP'HjKj0h7og}i Ee"9ddd1i{{foa‚g. E:=iJ:qre W0ZKA3s:"44xds://0cs9vp"sT3",[e=s://0cs9v_s0id:"e"}}},{i Ee"9ddd1i{{foa‚g. Ee" ,ef0oeNlzNoK/ nB4t"> 6:[mB,B= z:qre W0ZKA3s:"44xdsRBJid:"‚j4KayoAim3Da[„a8HbyoArMqEn1dh]}wuwn1QgzK*G43hGiw-0c;RqODU]kVlop!9"w ad5> Nov",a "he-mw,Bop_jos"}}rcriptL> I 9h]}uw,BV"DwK-c0qda)i"kNx8,W5/.jtss="m"4NJÅcl",W5/teei",xyripuct,,chRbs s s s,dis0WhQA;IwefTK1"w,BV"Dtxhtr 2"qRh]}wPQ,1=.w:"ar4"hM:6 o=YEgz1"uf¼fZ, ruo=YEd)[03oJ,apc15En"80I> _ByG a2bxE3p1afmJa>Yeds nB4t"> 6:[mB,B= 80I> zKW, ZKRbot0xE3phw?xE3rVaZz .QgzK1-2O, nB4t"NrVaZz .QgzK1MqEzmarta5En"80I:","sport 5Bnwe-mw, Op"ar4"hM:6 o=YEgz}p‚pprexEtSYensteiiz1dp71,"iCDMqB2eQ0taw:"art?"285490",dMmbm" ruo=YEd)[03oJ,apc1pdGar4"hM:6 o=YESE;eryioeHjKj0hNRoqPs="maUzIt4e=iUI#CO--88Z, ruo=YEd)[03oJ,apc1pdGar4"hM:6aery4Vo[.fxe:! g0si"heey4class="yKayoAyvzKhccta],[1[Ed)[03oJ,at=YEAH0n"80I:","spaqEnaulv>Ee"9ddd1aSaM:6::6 o=YEgztm p!9SA{ravascript"],prohtiKj0IMyoTNRoqo72"],[1j0Ij44"7PPM[{iMerNn}Qwyoakono,"wl(xse],[22:"dd1o‚5U0E3=.78= 16esoaoo1w!0yvYi1E8k%3Da8nRVaZc[Âb7,M[{iMerNn}Qwyoakono,"wl(xse],[22:"dd1o‚5U0E3=.78= 16esoaoo1w!0yvYi1E8k%3Da8nRVaZc[ÂQ995uc[Âb7Yi1E8k%3Da8 2gdMmbm"xBÅ[22:"6N,disa hM1pMo/I81bP71,"iCeg,[eOmartadsePo96N,disa hMys","sport 54fwZabl:SportoweYezLddedfab2:fjsYUQtlodoe>_nw,BEkSA{pigNGAlqSebz]ioh7og7"jLke{fxe: o=YEgvYi1E8k%3Da8nRVaZc[Âb7,M[jc","Anx0orkto]2,3'2"jj0h7oota],na"rSENT#%26uid%3D"]}oK"Gtionoee=iKKj0IMyo7GAoqPQgzKjsYCio2SYe#%26uid%3D"]}o iMerNn}QIFt,‚ytÄoAim3D"6esiY{ ,na"rSENT#%26}o iMerNn}QIFtE{NMqEzUaKfTK1Å8b3DaoTNRta5EKst,‚ytÄoAim3DqEn1dh]}wuwn1QgzK*G43hGiw-0c;RqODU]kVlop!9"w ad5> mv", ":"wAY2blx,apMdMmbm"xBÅ[20si128Q995uc[Âb7Yi1E8k%3Da8 2gdMmbm"xBÅ),"2,CgAhto]2,3a tP0ZwlmMmbmIDetOz2oaT4cor c:{4l9; Ee"9ddd1i{{foa‚grsYpiruj YUQw,Bnw,Bnw,EZ8bstE{ o=YEgvYi1E8k%7og/na"rYi1E8k c:sBÅ),"2,CgAhto]9IKh1dp71,xg6rtfENL2,CgAhto]9IKh1dp71,xg6rtfENL2,CgAhto]9IKh1dp71,xg6rtfENL2,CgAhto]9IKh1dp71,xg6rtfENL2,CgAhtoo0sYpym"dd1NL2W-clt =tSYeskt "GtSYedoi8 Jonoe9IKhA!16nMmbm[. 2gdMmbm"xBÅ[22:"6N,disa hM1pMo/I81bP71,"iCeg,[eOmartadsePo96N,disa hB49gzKW,It4e=zKW,It4eWjna"r_=YEgvYi1E8k%7og/na"ritTtsa hB49gzH-92f8-4809-88c4-f31553526495&gdpr=#G1E8kW,I9ybwcai48bKbm"fo1i,{0iirtf.,zg-4809-it6491bP71to]o] eo-3tgAht eo-3tgAht eo-3t1dpEa hM1pMo/I81bP71,"iCeg,[eOmartadsePo96N,disa hB49gzKW,ItOmartadsePo96N,dwe-SYeszizAL: e} dHw4,bst:ds‚ 3d00I:"S/,Da>3d00I:.Sap "-exdJ, Eurowizja 2023: statystyki zwycięzców pierwszego półfinału. Widzowie tegorocznej Eurowizji we wtorkowy wieczór dali przepustkę do finału Chorwacji, Mołdawii, Szwajcarii, Finlandii, Czechom, Izraelowi, Portugalii, Szwecji, Serbii i Norwegii. Dwa z tych państw, Chorwacja i Izrael, nie wystąpiły w ubiegłorocznym finale. Barbara Szczepuła Dookoła pięknie kwitną wiśniowe sady. Z tych białych sadów płyną wieczorami rzewne pieśni o miłości i tęsknocie… A potem chłopcy chwytają widły, siekiery i idą zabijać - wspomina Jerzy Gebert. Buty mi będzie czyścił, Szwab jeden! - obiecywał sobie 15-letni Jurek po drodze do Gdańska. Cóż to była za podróż. Raz na dachu wagonu, kiedy indziej na stopniach, w tłumie ludzi ogarniętych gorączką i niepokojem… Pociąg wlókł się przez nieznane okolice z niemieckimi napisami, przez miasta o dziwnych nazwach: Marienwerder, Stuhm… Gdy pociąg stawał, ludzie się pchali, potrącali wzajemnie, przeklinali. Tato dotarł do Gdańska wcześniej. Przekazał wiadomość, że w Langfuhr znalazł dom. Mieszka tam jeszcze rodzina niemiecka. Syn Niemców, Hans, jest rówieśnikiem Jurka. - Odbiję sobie na nim wszystkie okropności wojny. Z głębi pamięci wypływają obrazy z Kostopola. Kostopol był żydowsko-polsko-ukraińskim miasteczkiem powiatowym, zapadłą dziurą na Wołyniu, gdzie diabeł mówi dobranoc. Porzekadło o diable sprawdziło się po raz pierwszy w roku 1939, wraz z wejściem Sowietów. Ojciec Jurka, weteran wojny polsko-bolszewickiej, który w 1920 roku dotarł aż do Kijowa, nie miał złudzeń, gdy zobaczył sołdatów w szpiczastych czapkach. Zaczęły się wywózki na wschód, mama uszyła woreczki na kaszę - bo gdyby tak przyszli po nich w nocy… Nie przyszli, co było zdumiewające. Ojciec był przecież kierownikiem referatu karno-administracyjnego w starostwie, a urzędników wywożono w pierwszej kolejności. Gebertów uratował Żyd, pan Singer, oczywiście nie ten znakomity pisarz, ale miejscowy hydraulik. Był komunistą, a zdaniem władz sanacyjnych, miejsce komunistów było w obozie w Berezie Kartuskiej. Podobnie zresztą jak nacjonalistów ukraińskich z OUN. Z Łucka przyszedł nakaz: aresztować i wysłać Singera do Berezy! Wymagało to jednak podpisu Czesława Geberta, a on odmówił. Jak można pozbawić miasto jedynego hydraulika? Po wkroczeniu Sowietów Singer został przewodniczącym Rajkomu, komitetu partii. Wielką szychą. I ta szycha powiedziała podobno enkawudzistom: Geberta mi nie ruszajcie! ***Jurkowi udaje się wepchnąć do wagonu. Żuje kawałek chleba. Głód za Sowietów był straszny, do tego pierwszej zimy 40 stopni poniżej zera. W starej pożydowskiej ruderze pana Sztarka przez szpary w ścianach wciska się mróz. Gebertów wyrzucono z kolonii urzędniczej, zabrano wszystko - meble, nowiutkie radio Philipsa, nawet sukienki i koszule nocne mamy, które spodobały się żonie sowieckiego oficera. A pan Sztark znalazł sobie lepsze lokum, bo wstąpił do sowieckiej milicji i mógł wybierać. Chajka, szkolna koleżanka Jurka, pyta go przy każdym spotkaniu: - No i gdzie ta twoja Polska? Ja ci powiem gdzie - twoja Polska w dupie! A jemu chce się płakać, ale się powstrzymuje, bo przecież chłopaki nie płaczą. *** Od lata 1941 roku inne diabły mówią w Kostopolu dobranoc. Niemców wspierają Ukraińcy. Szczególnie młodych ogarnia jakieś szaleństwo. Wierzą, że Niemcy zapewnią im samoistijną Ukrainę. Maszerują, śpiewając - Smiert’, smiert’, Lachom smiert’! Podobne napisy pojawiają się na murach. Grabią żydowskie sklepy, podpalają kramy na rynku. Już w lipcu 1941 roku Ukraińcy z OUN zamordowali w Kostopolu wraz z Niemcami 150 osób. Inteligentów, zarówno Żydów, jak i Polaków. Do domu pana Lernera, gdzie mieszkają teraz Gebertowie, wpada młody Ukrainiec z gestapowcami. Przyglądają się ciemnym włosom mamy. - Nie jestem Żydówką - przekonuje przerażona. Pokazuje święte obrazki na ścianach, krzyżyki i medaliki, wyciąga metryki chrztu. Gestapowiec każe chłopcom ściągać majtki… Właściciel domu zdążył się ukryć. Ukrainiec dźga bagnetem poletko gęsto rosnącej fasoli w przydomowym ogródku. W pewnym momencie na ostrzu widać krew. - Mam cię, parszywy Żydzie! - krzyczy mołojec. - Szliśmy w niedzielę do kościoła - Jurkowi pod powieki napływa inny obraz. - Zatrzymuje nas pochód nieprzytomnych ze strachu Żydów pędzonych w kierunku lasu. Potem z okolic boiska rozległy się strzały. Słychać je było przez całe godziny. Półtora tysiąca ludzi straciło życie, wielu znajomych i sąsiadów. Zginęli także Chajka, jej ojciec i cała rodzina. Uratował się tylko Singer. Udało mu się uciec. - Ukraińcy zastrzelili także, niejako przy okazji, blisko stu Polaków, wśród nich pana Jagodzińskiego, kolegę taty ze starostwa. Jurkowi staje przed oczami mecz piłkarski, który na tym stadionie rozgrywali urzędnicy z leśnikami. Tata był świetnym zawodnikiem, pan Jagodziński też, dobrze się spisywał w obronie. Tata miał w życiu szczęście - myśli Jurek, patrząc przez okno na przesuwający się krajobraz. - Miał szczęście. Przeżył. *** Przed Ukraińcami uratował Gebertów Borys Nowosielski. Studiował na Politechnice Lwowskiej. Był też, o czym nikt przed wojną w mieście nie wiedział, działaczem Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Podkochiwał się w kuzynce Jurka, Danusi, która przyjeżdżała do Kostopola podczas wakacji. Spacerowali nad rzeką, coś tam między nimi chyba zaiskrzyło… Mama Jurka zapraszała Borysa na brydża i kolacyjki. - Borys, ratuj! - Gebertowie pobiegli do niego, gdy sytuacja Polaków stała się dramatyczna. Młodzi ludzie z niebiesko-żółtymi opaskami pluli na ich widok i krzyczeli „Ach, ty polskie gówno!”. Nauczycielowi Góreckiemu wybito szyby, komuś grożono, kogoś innego znaleziono we krwi gdzieś w zaułku. Uzbrojone oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii nie kryją swoich zamiarów: - Smert’ Lachom! Strach rozlewa się po mieście, rośnie, paraliżuje. A dookoła tak pięknie kwitną wiśniowe sady. Biel kwiatów przecudna, jasna poświata spowija okolicę jak welon, unosi się nad domami i chatami. Z tych białych sadów płyną wieczorami rzewne pieśni o miłości i tęsknocie… A potem chłopcy chwytają widły, siekiery i idą zabijać. - W Generalnej Guberni mamy rodzinę - przekonywała pani Gebertowa Nowosielskiego, który był teraz merem Kostopola. - W Siedlcach mieszka moja siostra. Załatw przepustkę, Borys… *** Przeskakują z pociągu do pociągu, przekupują bachnschutzów, Równe, Łuck, Kowel… O, Boże, Kowel! Na sąsiednim torze stoi pociąg towarowy pełen sowieckich jeńców. Z zamkniętych wagonów dochodzi nieludzkie wycie. Wody, wody! Wreszcie Niemcy otwierają wagon, jeńcy rzucają się do studni, piją, moczą głowy, zachłystują się, wydaje się - zmartwychwstają. - Odjazd! Schnell, schnell! - pada rozkaz, ale nie wszyscy go słyszą, a może nie chcą słyszeć, żołnierze oddają kilka ostrzegawczych strzałów w górę, a potem zaczynają strzelać do zgromadzonych wokół pompy. Śmieją się. Pada jeden człowiek, drugi, trzeci… Na peronie zostaje góra trupów. Mama zasłania synom oczy, ale już jest za późno. Obraz utkwi pod powiekami na zawsze. *** Siedlce. Mimo niemieckiej okupacji to jednak Polska. Mieszkają w pożydowskim domu, pełnym szczurów i pluskiew. Chłopcy hodują króliki, chodzą do niemieckiej szkoły i na tajne komplety. Ciocia Marta prowadzi bar obok dworca, tata pracuje u niej, mama jeździ na wieś po żywność. Przejeżdżając obok Treblinki, czuje słodkawy zapach palonych ciał. Obok - siedleckie getto. Tysiące Żydów stłoczonych w nieludzkich warunkach, teren ogrodzony od reszty miasta drutem kolczastym. To stąd szły jeden po drugim transporty do obozu zagłady w Treblince, a teraz esesmani szukają tych, którzy gdzieś się ukryli. Chodzą od domu do domu. Gdy już jest po wszystkim, zjeżdżają się furmanki z okolicy, by zabrać trupy. Jurek widzi, jak chłopi ładują na wozy także żydowskie mienie: pokrwawioną pościel, garnki, meble… Żadnego złota ani futer dawno nie ma, zabrali je Niemcy. - Czy można spać pod pokrwawionymi pierzynami, na pokrwawionych poduszkach? Co się wtedy śni? ***Na ulicy Piłsudskiego - publiczna egzekucja. Odwet za zabicie niemieckiego oficera przez partyzantów. Ginie 20 więźniów. Wołali: „Niech żyje Polska!”. Następni mają już zagipsowane usta. Mordowani są żołnierze podziemia, przypadkowi przechodnie, starzy i młodzi. Nikt nie zna dnia ani godziny. Straszne wieści nadchodzą z Wołynia. Upowcy mordują całe rodziny, całe wsie, krwawa rzeź w Janowej Dolinie na przedmieściach Kostopola jeży włosy na głowie… - Dlaczego Bóg nie przerwie tego okrucieństwa? - pyta, modląc się, Jurek. - Dlaczego pozwala na te okropności? *** - No, pokażę teraz temu Niemcowi! - powtarza sobie w myślach, ale gdy wreszcie dociera do Wrzeszcza na ulicę Chrzanowskiego, widzi przestraszonego chłopca i jego nieszczęsną matkę, Frau Hahn, żonę zaginionego gdzieś na morzach korvetten-kapitäna, na której zwycięzcy wzięli już odwet. Była piękną kobietą. Najpierw gwałcili ją wyzwoleni przez Sowietów jeńcy francuscy, których niedaleko stąd Niemcy trzymali w obozie. Potem Rosjanie. Upodobał ją sobie szczególnie sowiecki pułkownik. Co wieczór dobijał się do drzwi. Tato przekonywał z drugiej strony, że w domu mieszkają Polacy, a Jurek z bratem biegli na strych i z okienka wołali w stronę niedalekich koszar: - Wojsko polskie, na pomoc! Ratunku! Z Hansem wkrótce się zaprzyjaźnił. Razem myszkowali po okolicznych górkach i lasach w poszukiwaniu broni. Nieraz natykali się na trupy niemieckich żołnierzy. Murarz, którego zatrudnił pan Gebert, zamurowywał wielką dziurę w ścianie domu, a chłopcy, przy pomocy Hansa zresztą, biegali po okolicy, szukając potrzebnych sprzętów. Z sąsiedniej ulicy przytaszczyli kuchenkę węglową, ze zboru ewangelickiego przy ulicy Szymanowskiego, zamienionego niebawem na kino, znosili dachówki. Tramwajem numer sześć jadą na plażę w Brzeźnie, gdzie stało niezniszczone kąpielisko oraz molo… Po wakacjach Jurek idzie do szkoły. Wreszcie do polskiej. Po kilku miesiącach Hans wyjeżdża do Niemiec z matką i dziadkiem. Jurek zaczyna palić w piecu ich książki. Teraz żałuje i wstydzi się, ale wtedy naprawdę trudno było o opał. Czesław Gebert pracuje w Gdańskim Starostwie Powiatowym w Sopocie. Jeździ po wsiach jako reprezentant tak zwanej komisji weryfikacyjnej, by decydować, kto jest Niemcem, kto Polakiem i kto może zostać. Wraca zdenerwowany. Ludzie nieraz przysięgali, że są Polakami, pokazywali polskie metryki i świadectwa, prosili, by ich zostawić, ale podpisanie volkslisty skazywało ich na opuszczenie rodzinnego domu. - Decydowali funkcjonariusze UB - mówi mi Jerzy Gebert. W rozmowach przy obiedzie czy kolacji często wraca się do Wołynia. Roztrząsa szczegóły rzezi. - Jak to możliwe - zastanawiają się Gebertowie - że sąsiad mordował sąsiada, jego żonę i dzieci? - Tato, przecież w II Rzeczypospolitej Polacy traktowali Ukraińców tak jak Niemcy Polaków w Wielkopolsce podczas zaboru pruskiego. Albo nawet gorzej - mówił Jurek. - Sam ich na siłę polonizowałeś. Jeździłeś na wieś z pogadankami, przekonywałeś, że lepiej być Polakiem katolikiem niż prawosławnym Ukraińcem. Polska była dla nich nie matką, lecz macochą! - Może to był błąd - przyznawał ojciec. Pod koniec lat 40. ktoś się wreszcie dopatrzył, że Czesław Gebert był za sanacji urzędnikiem. Wyrzucono go z pracy. *** Jurek zdał maturę i poszedł na medycynę. Po pierwszym roku studiów wygrał konkurs na sprawozdawcę sportowego w gdańskiej rozgłośni Polskiego Radia. Z czasem stał się jednym z najpopularniejszych trójmiejskich dziennikarzy. Przez 40 lat żadna impreza sportowa nie odbyła się bez jego udziału. I komentarza. Relacjonował przed mikrofonem olimpiady, kolarskie Wyścigi Pokoju, mecze piłkarskie i tenisowe, zawody lekkoatletyczne, walki bokserów. Studia medyczne jednak skończył i przez lata pracował nocami w pogotowiu ratunkowym. Przerywamy rozmowę, bo pies Bazyli domaga się spaceru. @
Prof. Zbigniew Bauman chciał wygłosić w sobotę wykład na Uniwersytecie Wrocławskim. Towarzyszył mu prezydent miasta Rafał Dutkiewicz. Wykład został jednak zakłócony przez grupę
Zabawy z dawnych lat. Zabawy podwórkowe z naszego dzieciństwa w czasach PRL. Wystarczy kawałek chodnika, kreda, piłka, patyk… Pokażcie je współczesnym dzieciakom, a będą zachwycone! A Wy obudzicie swoje wewnętrzne dziecko tak skutecznie, że nie będzie chciało iść spać Zabawy z naszego dzieciństwa 15 pomysłów na zabawy Klasy (Chłopek) Podobno istniało kilka odmian klas, ale ja znam tylko “chłopka”. Skakaliśmy w 8 rundach, rzucając kamykiem na poszczególne pola. “Skucha” była wtedy, gdy skaczące dziecko nadepnęło na linię, podparło się lub pomyliło kroki (na poszczególnych polach skakało się na jednej nodze lub obunóż). Z dzisiejszym wpisem wiąże się pewna miła historia: gdy skończyliśmy grać w klasy, dzieci poszły z Mężem na plac zabaw, a ja zostałam w parku i robiłam zdjęcia książek, kapsli i innych gadżetów. Kątem oka obserwowałam spacerujących po parku ludzi. Nikt nie przeszedł obok naszych klas obojętnie! Skakali wszyscy: młodzi i starzy, kobiety i mężczyźni. Rozczulili mnie zwłaszcza panowie, którzy grali w klasy z filuternymi, chłopięcymi uśmiechami To miłe, że takim drobiazgiem – prostym rysunkiem kredą na chodniku, z koślawymi cyframi autorstwa mojego syna, można sprawić komuś radość i obudzić w ludziach ich wewnętrzne dziecko. Guma Skucha, dziesiątki – mówi Wam to coś? Dwie koleżanki (lub dwa krzesła) do towarzystwa i można skakać. W gumę grało się na 3 szerokościach (baczność, nóżka i rozszerzanka) i kilku wysokościach: kostki, łydki, kolana, uda… wyżej też się zdarzało! Zdradzę Wam, że nigdy nie byłam dobra w gumę. Wszystkiemu winne moje nieproporcjonalnie krótkie nóżki Kamienie Gra polega na kolejnym podrzucaniu 5 kamieni i łapaniu pozostałych. Z punktu widzenia współczesnej wiedzy o rozwoju dziecka, ta zabawa świetnie ćwiczy refleks, małą motorykę i pewnie kilka innych ważnych cech Dla przedszkolaków ta gra może okazać się zbyt trudna. Jednak kiedy mój Tata grał z Romkiem w kamienie, mój syn był zachwycony, więc temat na pewno jeszcze powróci! Kamień, nożyce, papier Kamień wygrywa z nożycami, nożyce wygrywają z papierem, a papier z kamieniem. Regularnie decydujemy w ten sposób z Mężem, kto zmywa naczynia Berek zaczarowany, kucany, drewniany lub ranny Berek jest wybierany przy pomocy specjalnej wyliczanki (pytanie za 100 punktów: pamiętacie jaka to wyliczanka? Dajcie znać w komentarzu!). Za moich czasów goniliśmy się w kilku wariantach: • Berek zaczarowany – dziecko dotknięte przez berka zostaje “zaczarowane”, staje z szeroko rozstawionymi nogami i może zostać “oczarowane” przez inne dziecko, które pod nim przejdzie. Gra kończy się, kiedy berek zaczaruje wszystkie osoby, albo gdy dzieciaki znudzą się tym lataniem w kółko. • Berek kucany – jeśli dziecko uciekające przed berkiem zdąży kucnąć, jest uratowane. • Berek drewniany – analogicznie uratowane jest to dziecko, które zdąży dotknąć czegoś drewnianego (drzewa, ławki, płotu itd.). • Berek ranny – złapana osoba zostaje berkiem, ale goniąc dzieci musi trzymać się jedną ręką za miejsce, którego dotknął poprzedni berek. Zabawa w chowanego Nie będę Wam przypominać zasad, bo z pewnością doskonale je znacie. Współczesne dzieci na szczęście też Wspomnę tylko o jednym. Pomimo, że już od dawna jestem dorosła, poważna, może nawet dojrzała, z dwójką dzieci i kredytem hipotecznym, to w tym dorosłym życiu często mam ochotę krzyknąć: pobite gary!!! Baba Jaga patrzy! Baba Jaga stoi plecami do dzieci, a w tym czasie reszta grupy biegnie w jej kierunku. Na słowa: Raz, dwa, trzy, Baba Jaga patrzy! dziecko będące Babą Jagą odwraca się, a dzieci zastygają w bezruchu. Jeśli ktoś się poruszy, wraca na start. Wygrywa dziecko, które najszybciej dotrze do stanowiska Baby Jagi. Gąski do domu Z grupy dzieci wybieramy Mamę, Wilka i Gąski. Po wyznaczeniu obszaru gry z jednej strony staje Mama, z drugiej Gąski, a Wilk z boku. Gąski biegną do Mamy, a Wilk próbuje je złapać – gra kończy się gdy upoluje wszystkie. Zanim Gąski rozpoczną swój bieg, prowadzą z Mamą dialog, którego nie będę tu przytaczać – znajdziecie go w “Brulionie zabaw podwórkowych”, który polecam poniżej. Kapsle Zwane także wyścigiem pokoju. Kapsle przemieszcza się pstryknięciami po torze narysowanym kredą lub patykiem, a im dłuższy i bardziej skomplikowany tor, tym lepsza zabawa. No i ma się rozumieć, że kapsel nie może wyskoczyć poza linię zabawy z naszego dzieciństwa Piłka parzy! Dzieci ustawiają się w kręgu, wokół osoby, która rzuca do nich piłkę. Gdy znienacka krzyknie “Piłka parzy!” nie wolno jej złapać. Jeśli dziecko z kręgu nie złapie piłki, zajmuje miejsce w środku. Jeśli nie wykaże się refleksem i złapie piłkę, odpada z gry. Kolory Moja ulubiona gra w piłkę z dzieciństwa! Uczestnicy stoją w kręgu i rzucają piłkę, wypowiadając nazwy kolorów. Gdy padnie kolor czarny, osoba łapiąca nie powinna złapać piłki. Są za to określone kary: gracz kolejno klęka na jedno kolano, dwa kolana, siada, a potem odpada (może się “odczarować”, kiedy złapie piłkę). Podchody A to z kolei moja ulubiona zabawa z kolonii Od II klasy podstawówki aż do liceum co rok jeździłam na przeróżne kolonie i obozy, letnie i zimowe. Ileż ja się naganiałam po lasach Jury Krakowsko-Częstochowskiej! Z dziećmi i Mężem graliśmy w nieco uproszczoną wersję (bez zadań w kopertach). Romek próbował zmylić przeciwników, kierując ich do stawu, ale Mąż i Irka jakoś się na to nie nabrali. zabawy z naszego dzieciństwa Kółko graniaste Jak to leciało? Kółko graniaste Czterokanciaste, Koło nam się połamało, Cztery grosze kosztowało, A my wszyscy bęc! Podobno dzieci w żłobkach i przedszkolach nadal się w to bawią Ojciec Wirgiliusz Dzieci ustawiają się w szeregu, naprzeciwko Ojca Wirgiliusza i śpiewają o nim piosenkę. „Ojciec” przybiera pozy, które dzieci mają naśladować, a następnie ocenia, kto najlepiej wykonał to zadanie – to dziecko zostaje kolejnym „Ojcem”. Palec pod budkę Ten wierszyk właściwie nie był grą samą w sobie, tylko zaproszeniem dzieci z podwórka do zabawy – kto nie zdążył, nie mógł grać. A wierszyk leciał tak: Palec pod budkę, Bo za minutkę Zamykam budkę Na złotą kłódkę. Budka zamknięta, Nie ma klienta! Zabawy podwórkowe, które dziś polecam, nadają się już dla przedszkolaków. To pierwsze kryterium, którym się kierowałam. A po drugie – co istotne na dzisiejszych podwórkach – można bawić się w nie już w małych grupkach. To przykre, ale współczesnym dzieciom czasem trudno znaleźć towarzyszy do zabawy. U starszych dzieciaków, które są sprawniejsze niż przedszkolaki, świetnie sprawdzą się również inne zabawy. Pamiętacie je? • Ziemniak • Dwa ognie (zbijak) • Cymbergaj • Skakanka • Ciuciubabka • Komórki do wynajęcia • Kogut i kury • Zośka • Gra w zielone Dlaczego warto pokazać te zabawy współczesnym dzieciom? Po co opowiadać im o naszym dzieciństwie? Powodów jest całkiem sporo: Wewnętrzne dziecko Zabawy podwórkowe, które dziś polecam, to rewelacyjna, międzypokoleniowa rozrywka, która dostarczy Wam masę radochy. Nie ściemniam! Obudźcie swoje wewnętrzne dziecko, a nudne do bólu spacery z latoroślą, zamiast dreszczu grozy, zaczną w Was budzić dreszcz ekscytacji Plan B Przypuszczam, że Wasze dzieci są podobne do moich (mam powody sądzić, że wszystkie są właśnie takie), czyli są nieokiełznanymi tajfunami energii. Tradycyjne polskie imiona Romana i Ireny można by spokojnie zmienić na Człowiek-Demolka oraz Dzidzia-Rozpierducha. Żaden urząd nie miałby najmniejszego “ale”. A w obliczu nadciągającej klęski żywiołowej można zrobić tylko jedno: przygotować zapasy, zacisnąć zęby i sporządzić kilka sensownych planów zagospodarowania czasu, żeby trochę te dzieciaczki zmęczyć Zabawy podwórkowe to strzał w dziesiątkę. Rodzice też byli mali Warto, aby rodzice opowiadali dzieciom o swoim dzieciństwie. Jak najwięcej! Fajnie jest wyobrazić sobie własnych rodziców jako dzieci. Wierzę, że daje to dzieciom poczucie korzeni. A świadomość, że każdy kiedyś był dzieckiem i miał podobne problemy, buduje w nich pewność siebie. Uwielbiałam słuchać takich historii, a teraz uwielbia je mój syn Żywa tradycja Ponadto zabawy z czasów PRL to tradycja, którą warto reanimować i podtrzymywać. Na końcu wpisu znajdziecie kilka fajnych książek i gier dotyczących tamtych czasów – zbiór inspiracji i vademecum na temat ówczesnych, kipiących życiem podwórek Tlen, ruch, odporność… i instynkt samozachowawczy Kolejny powód to oczywiście ruch na świeżym powietrzu, czyli walka z wadami postawy, kiepską odpornością i nudą w czterech ścianach. Mój blog kojarzony jest z aktywnym trybem życia, rowerowymi wycieczkami, skakaniem po kałużach i hiperwentylacją pod chmurką, lecz w tym miejscu muszę Wam się do czegoś przyznać… Tak naprawdę to jedyny sposób, aby spacyfikować moje dzieci! One po prostu bez przerwy skaczą sobie do gardeł w naszym małym, zagraconym mieszkaniu! Jedyne wyjście to wypuścić dzieci na „wolny wybieg”. Nasz zwyczajny dzień wygląda mniej więcej tak: pobudka, zabawa, krzyk, płacz, śniadanie, krzyk, płacz, pękający łeb matki, wyjście na plac zabaw i wtem… sielanka: dzieci zadowolone i uśmiechnięte (choć nie do końca ciche, ale na ulicy ich przeszywające głosiki brzmią jakoś mniej donośnie). Możecie odnieść wrażenie, że kieruje mną świadomość wszystkich zalet płynących z ruchu na świeżym powietrzu, rodzicielska troska o odporność, rozwój ruchowy, profilaktykę wad postawy, edukację przyrodniczą i co tam jeszcze… a tak naprawdę to przede wszystkim mój instynkt samozachowawczy! W sierpniu przedszkole Romka było zamknięte, więc miałam podwójnie ciężko Większość tego czasu spędziliśmy w mieście, a zagospodarowanie czasu pięciolatkowi o tak ogromnej potrzebie ruchu jak Romek, to spore wyzwanie. Stąd pomysł na dzisiejszy wpis – przypominam dziś 15 zabaw z naszego dzieciństwa, których warto nauczyć współczesne dzieci. Opisałam ich zasady dosłownie w 2-3 zdaniach, aby odświeżyć Wam dobrą, ale krótką pamięć Dokładne reguły poszczególnych zabaw znajdziecie w tych książkach: Książki o zabawach dla dzieci z dawnych lat Pomysły na zabawy podwórkowe znajdziecie w książkach, które kolekcjonuję, jako zagorzała fanka PRL-u Znalazłam nawet grę na ten temat. zabawy z naszego dzieciństwa „Gry i zabawy z dawnych lat” Katarzyna Piętka Wydawnictwo Nasza Księgarnia Cena: od 22 zł >> link do Ceneo > link do Ceneo > link do Ceneo > link do Ceneo << Komplet 20 dużych kart, którymi można grać się na trzy sposoby w zależności od wieku dziecka: Wiek 2+ Pamięć – klasyczne memory: dziecko zapamiętuje, gdzie leżą pary kart. Wiek 4+ Spostrzegawczość – dzieci znajdują różnice pomiędzy pasującymi kartami. Wiek 6+ Refleks – należy jak najszybciej znaleźć trzy różnice. zabawy z naszego dzieciństwa Spodobało Ci się? Polub lub udostępnij ten tekst: …albo zostaw komentarz poniżej ↓ Dziękuję! Chętnie poczytam w komentarzach jakie inne zabawy pamiętacie? Które wspominacie z największym sentymentem? W co pobawicie się z dzieciakami na najbliższym spacerze? Miłego dnia! Przeczytaj więcej wpisów na temat dzieciństwa w czasach PRL: Chcesz być na bieżąco? Polub blog na Facebooku: Liczba odsłon: 45 169 4 minuty. Kiedy pies warczy podczas zabawy, w zasadzie nie ma powodów do zmartwień. Trzeba jednak wiedzieć, jak odróżnić to od sytuacji, w której ma nastąpić napaść. Psy nie mówią tak jak my, ale nie brakuje im wiele. Do tej pory ich niewerbalny język jest prawie tak skuteczny w przekazywaniu informacji, jak podczas rozmowy z
Zabawa ta jest bardzo prosta, a sprawia mnóstwo radości. Stanowi też doskonały trening pamięci. Wybieramy kilka przedmiotów (najlepiej, by znacząco różniły się od siebie – zabawki, przedmioty codziennego użytku, drobiazgi z maminej torebki). Układamy je w pewnym rozproszeniu, acz blisko siebie. Pozwalamy dziecku przyjrzeć się „ekspozycji” i zapamiętać, co zawiera. Następnie zadaniem malca jest odwrócenie się/zamknięcie oczu, a w tym czasie mama chowa jeden przedmiot i zmienia ułożenie pozostałych. Teraz dziecko ma odgadnąć, czego brakuje. Stopień trudności można zmieniać, co pewien czas dodając nowe elementy do „zbioru”. Powodzenia! Data modyfikacji: 13 września 2019
Czy zabawy paluszkowe mają wpływ na rozwój mowy? Oczywiście! Ale dlaczego?⬇️ Zabawy paluszkowe to jak sama nazwa wskazuje zabawy z użyciem palców.
Data publikacji: 2018-12-05 Pracownikowi udzielono 2-tygodniowego urlopu wypoczynkowego i wypłacono świadczenie socjalne. Po 10 dniach pracownik dostarczył zwolnienie lekarskie obejmujące resztę urlopu. W regulaminie zfśs jest zapis, że podstawą do dopłaty na wypoczynek jest udzielenie urlopu wypoczynkowego na co najmniej 14 dni kalendarzowych. Brak jest zapisu dotyczącego sytuacji, gdy wystąpi przerwanie urlopu. Świadczenie jest wypłacane przed rozpoczęciem urlopu. Co zrobić z dopłatą do wypoczynku pracownika, który przerwał urlop? - pyta Czytelnik z przypadku dofinansowania do wypoczynku (tzw. wczasy pod gruszą) ustawa o zakładowym funduszu świadczeń socjalnych nie wprowadza warunku wykorzystania co najmniej 2 tygodni wypoczynku. Często warunek taki wprowadzany jest do regulaminów zfśs. Jest on zgodny z ustawą o zfśs, ponieważ nie ...
Udając głosy zwierząt: to raz w wilczą szyję Przeciągając się długo, przeraźliwie wyje; Znowu jakby w niedźwiedzie rozwarłszy się gardło, Ryknął; potem beczenie żubra wiatr rozdarło. Tu przerwał, lecz róg trzymał; wszystkim się zadawło, Że Wojski wciąż gra jeszcze, a to echo grało.
ZADANIE 1 Napisz program drukujący na ekranie liczby. Wysokość wczytujemy z klawiatury. Oto wydruk dla wysokości h =5: 1 2 4 3 6 9 4 8 12 14 5 10 15 20 25 ZADANIE 2 Napisz program drukujący na ekranie liczby. Wysokość wczytujemy z klawiatury. Oto wydruk dla wysokości h =5: 0 3 6 6 9 12 9 12 15 18 12 15 18 21 24 ZADANIE 3 Napisz program drukujący na ekranie liczby. Wysokość wczytujemy z klawiatury. Oto wydruk dla wysokości h =5: 2, 4,5, 8,9,10, 16,17,18,19, 32,33,34,35,36, ZADANIE 4 Napisz program drukujący na ekranie prostokąt z literek X. Wysokość i szerokość prostokąta wczytujemy z klawiatury. Poniższy prostokąt ma wymiary: szer=10, wys=4. XXXXXXXXXX XXXXXXXXXX XXXXXXXXXX XXXXXXXXXX Proszę to pilne każdy rozpaczy osobno. Z góry dziękuje. Answer Zajmujemy miejsca. Dla jednej osoby (najlepiej by był to inicjator zabawy, który wyjaśni wszystkim zasady) miejsca zabraknie. On ma za zadanie stanąć na środku i powiedzieć: zamieniają się (miejscami) osoby, które tak jak ja (np. lubią wakacje/ zwierzęta/lody czekoladowe/mają siostrę/jasne włosy/kotka/trampki na sobie
Podczas gdy nam, dorosłym dużo łatwiej przychodzi zapamiętanie pewnych faktów o koronawirusie, dzieci mogą mieć z tym problem. W nadchodzących dniach niektórym osobom trudno będzie wytłumaczyć pociechom, dlaczego muszą siedzieć w domu pomimo pięknej pogody i nadchodzącej wiosny i to właśnie dla Was moi drodzy napisałam opowiadanie o koronawirusie. Czasem łatwiej jest przekazać poważne treści za pomocą bajki i na trochę mniej poważnie: Nie tak dawno temu, w odległym a jednocześnie bardzo bliskim nam królestwie, które można zaobserwować wyłącznie pod mikroskopem, mieszkało sobie mnóstwo złych rodzin wirusów. Niektóre z nich wyglądały jak poskręcane robaczki albo bryłki z wypustkami, inne jak śmieszne, pstrokate pałeczki, a jeszcze kolejne przypominały pająki z geometrycznymi głowami. Zadaniem każdej rodziny było wywołać chorobę u ludzi, roślin lub zwierząt, im okropniejszą i złośliwszą tym lepiej. Można powiedzieć, że wszystkie wirusy wręcz ścigały się ze sobą, która rodzina sprawi, że pochoruje się więcej żywych organizmów. - Haa! Ja sprawiłem, że myszy leciała dzisiaj krew z nosa! - chwalił się jeden. - A ja, że Staś wymiotował i wymiotował, a potem bolała go głowa i brzuch! - przerwał mu kolejny. - Przeze mnie uschły wszystkie kwiatki w ogrodzie! - To jeszcze nic! Ja wywołałem wysypkę na całym ciele Kasi i jej kota, tak swędziała i bolała, że Kasia aż się popłakała, a kot stracił połowę futra! - zaśmiał się czwarty z wirusów. I tak na wyrządzaniu krzywdy i chorób mijały wirusom całe dni. W końcu, rodziny wirusów zaczęły się nudzić. Pryszcze, bóle mięśni, katar, grypa... Wszystko to już przecież było! Przechwałki wirusów przestały im sprawiać jakąkolwiek przyjemność. Zwołały więc w swoim królestwie wielkie zebranie, na którym postanowiły stworzyć najgorszego wirusa na świecie, żeby każdy bał się go tak, jak jeszcze żadnego innego przed nim. Wzięły ogromny kocioł i wsypały do niego całe mnóstwo złych składników. Wymieszały wszystko, trochę podgrzały i czekały. Po jakimś czasie z kotła wyszedł najbrzydszy wirus, jakiego kiedykolwiek widziały - cały szary i oślizgły, z czerwonymi gąbeczkami, obsypany pomarańczowymi wypryskami. Wszystkie wirusy były z siebie bardzo zadowolone - przed tak brzydkim wirusem, każdy na pewno będzie czuł strach! Wirus szybko podporządkował sobie pozostałe rodziny; był tak zły i bezwzględny, że nawet kazał sobie zrobić złotą koronę i zbroję, której nikt nie zdoła pokonać. Wkrótce po ich otrzymaniu, opuścił królestwo wirusów i ruszył w świat. Atakowanie śmiesznych, zielonych roślin wydało mu się niepotrzebne, więc zaczął szukać zwierząt. Najpierw na swej drodze spotkał małego nietoperza. Dotknął go i sprawił, że nietoperz zaczął mocno kaszleć i wcale nie mógł latać. Następnie zainfekował całą jego rodzinę, która musiała spędzić długie tygodnie w jaskini. Koronawirusowi podobało się u nietoperzy, ale to mu nie wystarczyło. Pragnął sławy i uznania w królestwie wirusów, a tego na pewno nie osiągnąłby kończąc na nietoperzach. Zdarzyło się, że pewnego razu do jaskini nietoperzy, wszedł człowiek. Wirus dostrzegł swoją szansę! O tak, choroby ludzi wirusy lubiły najbardziej i były z nich najbardziej znane!
Warczenie podczas zabawy czy gry wcale nie musi być równoznaczne z niebezpieczeństwem. Wręcz przeciwnie - pies w ten sposób pokazuje nam, że jesteśmy dla niego idealnym partnerem zabaw i w ten sposób podżega nas do kontynuowania przepychanek. Najczęściej dźwięki ostrzegawcze wydobywają się z gardła naszego podopiecznego wtedy
Zabawa w przebieranie to odzwierciedlenie naturalnej potrzeby dzieci. To również jeden z elementów ich rozwoju na wielu płaszczyznach. Poprzez zakładanie masek oraz przymierzanie bajkowych kostiumów mały brzdąc nie tylko zwraca na siebie uwagę i ogranicza swoje lęki, ale również wzmacnia swoją pewność siebie. Odczuwa również moc płynącą z pozornie zwykłych przedmiotów. Kawałek kija może być nagle mieczem, a kamień czarodziejską kulą. Wkracza również w magiczny świat, który jest dla niego tak cenny, w nim bowiem dziecko ma władzę nad tym, nad czym w realnym życiu panują aspekt przebieraniaNie bez znaczenia jest to, jaki strój zostanie wybrany przez dziecko. Chłopiec z pewnością będzie chciał pokazać swoją siłę, stając się rycerzem lub policjantem, z kolei dziewczynka będzie poszukiwała podziwu w oczach ojca, gdy założy suknię księżniczki. Przebieranie jako forma zabawy pozwala również na odgrywanie roli. To sposób na poznawanie świata poprzez odtwarzanie go w zabawie. To niezwykle istotne z socjologicznego punktu widzenia. Maluch uczy się, jak funkcjonuje społeczeństwo, wcielając się w rolę policjanta, lekarki czy mamy. Zakładanie bajecznych ubrań jest ponadto drogą małego brzdąca do stania się „większym” „starszym”, jednak drogą w pełni kontrolowaną, z której w razie konieczności można szybko zejść. Takie zmiany umożliwiane przez przebieranie pozwalają, według naukowców, na przygotowanie do zmian, jakie następują w okresie dojrzewania i dorastania. Przebierające się w różne postacie, dziecko zdecydowanie szybciej zaakceptuje znaczące zmiany, które następują w jego ciele i słownictwaU młodszych dzieci, zabawa w przebieranie to również okazja do rozwoju mowy i poszerzania zasobu słów. Nowe postaci i wcielanie się w role niejako wymusza na maluchach nazywanie elementów potrzebnych do zabawy, przedmiotów i zachowań. Dzieci powtarzają też zwroty zasłyszane w filmach i bajkach oraz w życiu codziennym. „Moi rycerze przybędą z pomocą” lub „Konieczne będzie wykonanie zastrzyku” – tych zwrotów dziecko raczej nie wykorzystałoby w codziennej zabawie. Wcielając się w nową rolę odczuwa potrzebę wypowiadania się w sposób z nią zamknięta w kostiumachDlaczego warto zapewnić dzieciom dostęp do kostiumów nie tylko w trakcie karnawału, ale także podczas codziennej zabawy? Przede wszystkim dlatego, że przygotowane przez znanych i cenionych producentów kostiumy są bezpieczne, łatwe w praniu oraz wygodne. Dając dzieciom kostiumy, w jakie lubią się one przebierać ograniczymy ich potrzebę sięgania po nasze ubrania. Mamy poczucie kontroli nad ich zabawą oraz przede wszystkim poprawienia jej poziomu bezpieczeństwa. Czasem wystarczy jeden element, na którym dziecko będzie bazować. Mając tarczę, może z koca zrobić pelerynę, a z czapki hełm i to będzie wystarczające do zabawy. Dziewczynki zazwyczaj marzą o wyjątkowym przebraniu. Kostium księżniczki bądź wróżki sprawi, że poczują się wyróżnione.
Sieć braci R. dwa razy się rozrastała, mimo że wiedzieli o niej ważni ludzie w państwie.Andrzej Rozenek i Radosław Gruca w programie Polityczna mafia nadanym
zapytał(a) o 22:13 Zabawa prezerwatywami! Czy to nałóg conajmniej 2-3 razy w tygodniu od kilku miesięcy bawię się z kumplami gumkami dmuchamy jak latają!Lepiej niż balony, na wietrze lepiej niż latawce!Żujemy jak są smakowe, lepsze niż gumy!Wąchamy po szkole rozrzucamy. Jest nas trzech mamy po 14 jednej aptece nawet kur*a przestali mi sprzedawać, na szczęście jest też druga. Z neta też to jakiś nałóg? Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 22:16 nie po prostu masz zaburzenia psychoczno-fizjologiczne . Potem zaczniesz lizać penisy , staniesz się Anną Grodzkim , potem rak i śmierć nic prostszego . (polecam truskawkowe) blocked odpowiedział(a) o 22:16 No to chyba małe uzależnienie. Jak lubicie, to się bawcie,żujcie jak są smaczne, dmuchajcie i puszczajcie na wiatr, tylko kiedy przyjdzie co do czego nie zapomnijcie do czego są stworzone. Siria odpowiedział(a) o 22:30 Nie, to po prostu głupi okres w dojrzewaniu. Uważasz, że ktoś się myli? lub .